Piękna rezydencja pamięta już wielu właścicieli. Wzniesiono ją na początku XX wieku dla rodziny Tolsdorff. Potem należał do rodziny von Diebes, von Aulach, Semkowskich, von Donhoff, von Buddenbrock, można by tak długo wymieniać. W czasie drugiej wojny światowej w pałacu urządzone zostało sanatorium dla żołnierzy niemieckich z frontu wschodniego. Po wojnie na terenie majątku utworzono Państwowe Gospodarstwo Rolne, w kolejnych latach mieściła się tu szkoła ekonomiczno-rolnicza. W1980 roku wybuchł pożar, na skutek którego pałac uległ poważnym zniszczeniom. Ruinę kupił prywatny przedsiębiorca, który włożył serce w odbudowę pięknego majątku zgodnie z pierwowzorem.
Jest to wczesnośredniowieczne grodzisko Jaćwingów. Zwane jest również „Szwedzkim Szańcem” i leży ok. 2 km od wsi. Wokół grodziska i pod jego osłoną zamieszkiwała ludność jaćwieska. Jaćwingowie to wymarły lud bałtyjski zaliczany do plemion pruskich. Na ziemie polskie przybyli około VI wieku. W późniejszym okresie prowadzili liczne najazdy łupieżcze na tereny księstw ruskich i polskich, aż ulegli siłom Rusi, Polski i Zakonu Krzyżackiego. Wreszcie państwo Jaćwingów upadło w 1283, jego tereny zostały podzielone pomiędzy Zakon, Polskę i Litwę.
Grodzisko jest wzniesienie o wysokości 167 metrów i znajduje się niedaleko wsi Gryzy, na wąskim przesmyku między jeziorem Dybowskim i Długim. Dawniej służyło ono jako umocnienie obronne. Z miejscem tym związana jest ciekawa legenda o zaklętej królewnie. Podobno w pobliżu stał kiedyś zamek zamieszkany przez dowódcę wojska i jego córkę. Gdy ojciec dowiedział się, że córka zakochała się w jednym z poddanych mu żołnierzy, nie chciał tego zaakceptować. Wypędził rycerza, a córkę zaklął prosząc o pomoc czarownicy. Doprowadziło to do katastrofy, a zamek zatonął w jeziorze. Piękna dziewczyna później ukazywała się wybrańcom i prosiła o przeniesienie jej przez jezioro. Pewien młodzieniec odważył się ją przenieść, jednak zaraz za jego plecami pojawiły się straszne żmije i smoki; ze strachu odwrócił się i upuścił dziewczynę z powrotem do wody. Od tamtego czasu zjawa dziewczyny pokazuje się w oddali na jeziorze i płacze.
Wieś Lenarty wraz z pięknym architektonicznie dworem należała niegdyś do rodziny Tolsdorffów. Ostatnim jej przedwojennym właścicielem był Theodor – późniejszy generał Wermahtu. Budynek dworku jest piękny pod względem architektonicznym, najciekawsze pomieszczenia to ogromna sala balowa oraz szerokie, zaokrąglone schody prowadzące na pierwsze piętro. Niestety podczas I wojny światowej wytworną salę balową wykorzystało wojsko rosyjskie jako szpital. Z kolei następstwa II wojny światowej zmieniły dwór w siedzibę PGR, było tam również przedszkole i stołówka pracownicza. Obecnie dwór należy do prywatnego właściciela.